Poranek. Cisza nad leniwie płynącą rzeką. Staruszek przyglądający się turystom i samochodowi z jakiegoś odległego kraju z nalepką PL. Niewiele ich tu chyba dociera. Lekki orzeźwiający wiaterek i bezchmurne niebo. Tak rozpoczynamy nasz kolejny drugi już tydzień wyprawy po Portugalii.
Dziewczyny niechętnie ustosunkowały się do propozycji zwiedzania kolejnego miasteczka, więc od razu ruszyliśmy w drogę nad ocean. Do pokonania mieliśmy ok. 100 km. Postanowiliśmy znaleźć jakiś nocleg i ruszyć nad wodę. Znalezienie noclegu okazało się jednak niesamowicie trudne. Początkowo dostęp do morza prowadził przez bagna (obszar na zachód od Taviry). Znaleźliśmy w okolicy bardzo ładny ośrodek wypoczynkowy ze ślicznymi domkami, który miał nawet własną kolejkę dowożącą turystów na plażę, jednak i tak spory kawałek trzeba było dojść a na dodatek zapach bagien trudno było zaliczyć do przyjemnych.
Podążając dalej wzdłuż wybrzeża przekonaliśmy się, że w Portugalii jest bardzo mało kampingów i praktycznie nie ma kameralnych miejsc, do jakich przyzwyczaiła nas Chorwacja. Ponadto doświadczyliśmy pełni sezonu. Nigdzie nie było wolnych miejsc. Na dalsze poszukiwania straciliśmy większość dnia. W chwili, kiedy byliśmy już mocno zmęczeni, głodni i prawie zrezygnowani dotarliśmy do Armacao de Pera, małego miasteczka letniskowego położonego 15 km na zachód od Albufeiry. Samo Armacao nie zachwyciło nas swą urodą. Ciągnie się tu podobno najładniejsza plaża w Algavre, ale tak samo twierdzą o swoich plażach mieszkańcy okolicznych miejscowości. W przewodniku znaleźliśmy informacje, żeby o nocleg należy pytać w restauracji Serol.
I tak się stało. Restauracja graniczyła z plażą, a na jej tyłach dostaliśmy dwa pokoje. Niestety jedzenia musieliśmy poszukać gdzie indziej, bo w „naszej” restauracji właśnie zaczęła się sjesta.
Na szczęście całkiem niedaleko znaleźliśmy otwartą restaurację. Posileni, więc szczęśliwi, rozpakowaliśmy rzeczy i poszliśmy na plażę.
A teraz jesteśmy już w hoteliku i może pójdziemy jeszcze połazić po miasteczku. Dzieci wymusiły na nas abyśmy tu zostali trochę dłużej. Pewnie im ulegniemy...